Lepiej nie było nigdy
Podobno żyjemy w najbezpieczniejszych czasach – brak wojen od kilkudziesięciu lat, brak poważniejszych epidemii, względny spokój i dobrobyt.
Byli, są i będą ciągle narzekający – ważne jednak nie dać się wciągnąć w ten wir czarnowidztwa (polskie “z kim się zadajesz, takim się stajesz” lub naukowe podejścia dotyczące średniej z 5 ludzi ciebie otaczających).
Jednocześnie te dobrodziejstwa przybliżyły wszystkim (no dobra – wszystkim z dostępem do jakiegokolwiek komputera i internetu, czyli ~80-90% ludzi w Polsce?) dostęp do wiedzy. Teraz jak nigdy wystarczy chcieć. Chcieć i zacząć działać. Nigdy nie było to prostsze, naprawdę!
I mamy rok 2018, a ja mam wrażenie, że w dużej części organizacji, niezależnie czy sektora publicznego czy prywatnego, wciąż niewiele się zmieniło. No dobra – są fajniejsze komputery niż 10 czy 15 lat temu, są fajniejsze narzędzia, szybszy internet (zdjęcia z Pudelka ładują się szybciej i to pewnie w 4K!). Baaa – wielu ludzi posiadło wiedzę na temat wprowadzania nowych metod usprawniających organizację pracy – wszechobecny Scrum, standupy, Kanbany i Leany.
Hamulce
Zatem co obecnie blokuje innowację w dziedzinie IT w Polsce? Co powoduje, że część ludzi wybiera karierę na zachodzie nie widząc perspektyw rozwoju w kraju? Oto co według mnie jest głównymi hamulcami.
Stara gwardia, stare przyzwyczajenia
Poprzez “stare” nie mam na myśli wieku. Są ludzie młodsi ode mnie, którzy osiągnęli naprawdę wiele, ciągle się rozwijają, widzą potrzebę usprawniania, posiadają energię i ciężko pracują. Są też ludzie blisko emerytury, którzy mimo, że ich młodość przypadła na czasy, gdy telewizor kolorowy był czymś “na wypasie” to i tak są w stanie zauważyć zmiany, a dzięki swojemu doświadczeniu odróżnić co jest ważne, a co nie. Z drugiej strony znam takich, którzy niezależnie od wieku tkwią w miejscu, w swoich przekonaniach, niezmienności i niemalże są dumni z tego.
I nie – to nie jest tak, że kiedyś to były lepsze, mniej zawodne samochody, jedzenie zdrowsze, a ludzie bardziej życzliwi. Psychologia to wyjaśnia (np. tutaj), ale dla mnie jest to po prostu ucieczka i kolejna próba usprawiedliwiania. Szukania wymówek, lenistwa itp.
Dla odmiany jedne z najbardziej wartościowych książek powstały faktycznie dawno (chociażby “Medytacje” Marka Aureliusza), a co za tym idzie były dostępne dla wielu ludzi podobnie jak dostęp do technologii dzisiaj..
Strach i perfekcjonizm
Ileż to razy słyszałem przy wprowadzaniu zmiany, że powinniśmy wziąć pod uwagę to i tamto, aby zrobić to raz a dobrze. Jasne – jak byśmy budowali most, dom to ok, ale nie przy IT! Tutaj zwinność jest dodawana do nazwy każdego nowego produktu (kurcze – może niektórzy nie sprawdzili co oznacza “Agile”?) jest absurdem. Nie zmieni tego wprowadzenie Scruma, “wdrożenie DevOpsa” czy migracja aplikacji na mikroserwisy. To zakamuflowany perfekcjonizm tkwiący w nas, wpajany od przedszkola, utrwalany w szkołach i egzekwowany w organizacjach. Bo jak popełnisz błąd to najwidoczniej jesteś niedostatecznie dobry (“w końcu nie po to ci tyle płacimy w tym IT?”). A co powie jeszcze szef twojego szefa? A co jeśli dojdzie to do kierownictwa z dalekiego kraju? Musi być dobrze. Od razu. I najgorsze, że sami nawzajem to w sobie utrwalamy prześcigając się w znajdowaniu wad rozwiązań – kto więcej ten lepszy. Przyznaję się, że sam nauczony przez lata również często łapię się na uczestnictwo w tej rywalizacji. Smutne, ale prawdziwe. Dlatego o ile jestem wielkim zwolennikiem metod zwinnych i metody małych kroków to nie wierzę, że jest to do osiągnięcia bez zmiany sposobu myślenia – wszakże nawet realizując małe części większego projektu możemy być ograniczeni myśleniem o doprowadzeniu wszystkiego na raz przez uwagę na potencjalną krytykę.
Brak zaufania
Podstawa budowania dobrych zespołów (przynajmniej według Patricka Lencioniego i jego “Pięć dysfunkcji pracy zespołu”) to zaufanie. Jak możesz powierzyć komuś w pełni zadanie jednocześnie pilnując go za każdym razem, sprawdzając i mikrozarządzając? Nie możesz, tylko udajesz i w dużej mierze wykorzystujesz tylko swoją pozycję w uwielbianej przez polaków hierarchii służbowej. Być może to wciąż zalegające w podświadomości naszych dziadków i rodziców przyzwyczajenia z epoki, gdzie ostrożność była cnotą ze względu na opresyjny charakter ustroju, w którym przyszło im żyć. Nie mi tu dochodzić przyczyn, ale fakt jest taki, że wciąż zbyt często doświadczam ograniczonego lub zupełnego braku zaufania. To jest coś czego wciąż się musimy nauczyć, bo nie możemy zmienić tego co było, ale z pewnością mamy wpływ na to co będzie.
Nadzieja
Na szczęście spotykam też grupy osób, które nauczone (same, przez dobre otoczenie lub na bazie doświadczeń i refleksji) innego sposobu myślenia i działania. To z nimi właśnie warto “góry przenosić”, pchać do przodu i jednocześnie zmagać się wspólnie z tymi, których wartości takie są dalekie oraz jakże obce. Oby więcej tych pierwszych niż tych drugich na naszej zawodowej (i nie tylko) ścieżce!