Nie mam nic do Zoś. Moja babcia miała tak na imię i część dzieci moich znajomych nadaje je swoim córkom, bo to naprawdę piękne imię. Od mojego dzieciństwa tkwiło mi ono w głowie nie tylko w kontekście rodzinnym, ale również z powodu wiersza Juliana Tuwima “Zosia Samosia”. Idealnie opisuje on często spotykane podejście i nazwijmy go “samosizm”.
Ów samosizm pomagał nam, Polakom w radzeniu sobie w trudnych czasach PRLu, gdzie trzeba było zdać się na siebie ze względu na brak materiałów i przede wszystkim pieniędzy. Stąd popularność ówczesnych programów typu “Zrób to sam” i propagowanie, również przez ówczesne władze, podejścia, że da się wszystko zrobić dobrymi chęciami. W końcu “Polak potrafi” jest mocno w nas zakorzenione i z dumą powtarzamy je przy różnego rodzaju wyzwaniach zawodowych.
Można byłoby szukać dalej przyczyn popularności naszego samosizmu, ale mnie bardziej interesują skutki, jakie to niesie dla nas w kontekście rodzimego rynku IT. Ta łatka samodzielności, którą nosimy jest również zauważna przez zachodnie firmy, które z chęcią przyjmują Polaków do trudnych zadań, bo kto jak nie my da radę. I ta zaradność to jest wspaniała cecha. Naprawdę! Zbudowaliśmy na niej wiele i pewnie zbudujemy jeszcze więcej, chcąc niejako nadrobić ten stracony czas PRLu, dogonić, a może i przegonić rozwinięte kraje zachodu.
To co mnie martwi to fakt, że takie podejście świetnie się sprawdziło, aby dojść do pewnego poziomu. Wydaje mi się, że już go osiągnęliśmy. Już nie musimy udowadniać, że potrafimy. Teraz potrzebujemy czegoś więcej. Potrzebujemy innowacyjności, a wytworzenie jej jest o wiele trudniejsze. I ten samosizm jest tutaj przeszkodą. To co kiedyś nam pomagało w odbudowaniu pewności siebie, teraz spowalnia nas w drodze do innowacji, która decyduje o tym czy dany kraj jest tylko konsumentem czy też producentem konkurencyjnych produktów.
Teraz jesteśmy świetnym podwykonawcą produktów wymyślonych gdzieś na zachodzie. Potrzebujemy jednak zostać pomysłodawcą i opcjonalnie również wytwórcą. Do tego jednak potrzeba akceptacji faktu, że nie da się robić wszystkiego samodzielnie. Niezależnie od pobudek od tego faktycznego udowadniania, że potrafimy, aż po szukanie oszczędności, to brak takiej akceptacji jest wciskaniem hamulca na innowację w wyścigu, którego skutki możemy odczuć w najbliższych latach. Rozpraszanie energii na samodzielne budowanie niekrytycznych elementów produktu jest tutaj zbędne.
Potrzebujemy zacząć korzystać z pomocy z zewnątrz – czy to jest gotowy produkt, za który trzeba płacić, czy też usługi doradcze i inne odciążające nas, a pozwalające skupić się na tworzeniu unikalnej wartości. Pomocne jest tutaj pytanie – czy faktycznie to co chcesz zrobić sam jest rdzenną częścią Twojego produktu? Skupienie się na faktycznie najważniejszej części biznesu może zwielokrotnić tempo jego rozwoju, a problemy pojawiające się w innych obszarach objętych opieką przez zewnętrzne produkty lub usługi mogą być zaadresowane często o wiele szybciej i lepiej.
Polskie firmy muszą być bardziej konkurencyjne. Nie możemy pozostawać w roli podwykonawców, niezależnie jak dobrych i docenianych przez zachodnie firmy. Innowacja to ciężka praca, ale też pełne skupienie się na jej tworzeniu. Czas powiedzieć STOP samosizmowi.